Gdy dotarłam do jaskini poczułam jak Itachi wbija we mnie mocniej pazury. Bała się co nastąpi. Nie ufała mi, a jednak zdała się na moja pomoc.
Odłożyłam ją delikatnie na moja skórę. Odeszłam, by przygotować leki.
Nie mogłam użyć Arii, była zbyt słaba. Rany zagoiłyby się, ale ból i osłabienie by zostało.
Podałam jej napar. Nie chciała go pić.
- Napij się.- zachęcałam ją.- To nie trucizna.
Łasica powąchała napój.
- No nie ma.- wzięła łyka.- Nawet nie gorące.
Tak zaczęła się nasza przyjaźń.
Kolejnego dnia cały czas była nieufna, ale trzeciego zaczęła się oswajać, a następnego zaczęły się kolegować.
Tego samego dnia To się stało.
Gdy rozmawiałyśmy sobie w spokoju w wejściu pojawił się ogromny łeb.
- C-co to?- wyszeptała. Potem jej szept zmienił się drastycznie. Krzyczała.- Czyli to tak? Ufam ci, a ty mi tu z jakimś monstrum się zmawiasz?
- Nie nazywaj mnie tak.- powiedział spokojnie Sagio.- Nie mów w taki sposób do swojego króla.
Itachi ukłoniła się.- Prze-przepraszam, panie.
- Nie ważne. Czego ode mnie chcesz?
- Muszę ci coś dać.
- Musisz?
Bez słowa rzucił mi coś pod nogi.
Spojrzałam w dół i zobaczyłam naszyjnik. Przedstawiał on smoka i miał dwa, śliczne, czerwone kryształy. Miał dużo dokładnych detali, jak np: łuski.
- J-jest piękny.- wydukałam.
- Jest do ochrony.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw komentarz! Chcemy znać twoją opinię!